Rok temu Bogusław Linda podpadł wielu osobom mówiąc, że Łódź to miasto meneli. O tym, że to prawda dowiemy się z Lampionów, najnowszej książki Katarzyny Bondy.
27 września sklep wielobranżowy Empik w centrum handlowym Plac Unii na jeden dzień zamienił się w księgarnię, w której na wszystkich półkach stała jedna książka – kryminał Lampiony Katarzyny Bondy. Miny klientów, którzy nie wiedzieli o całej akcji i dopiero w środku orientowali się, że zbyt wiele nie kupią – bezcenne. Ja też byłam jednym z takich klientów, ale pomyślałam, że co mi tam, wezmę co dają.
Miasto
Swój egzemplarz Lampionów zaczęłam czytać już stojąc w kolejce po autograf autorki (to była jedna z atrakcji pop-up storu). Główną bohaterką książki jest Łódź. Miasto brudne, zniszczone, powierzchownie tylko odremontowane w niektórych miejscach. W dużym stopniu wypełnione XIX-wiecznymi kamienicami, które taniej wyburzyć niż wyremontować. Pachnie przetrawionym alkoholem i brzmi pijacką chrypką, ma kolor czerwonej cegły. Z drugiej strony w Łodzi znajdują się też enklawy luksusu – Manufaktura, Hotel Andels, EC1 – reprezentacyjne miejsca, które warto pokazać przyjezdnym, jednak nie pokazują prawdziwego obrazu miasta.
Ludzie
Rok temu Bogusław Linda powiedział, że Łódź to miasto meneli. Książka Bondy to potwierdza. Z tym, że to nie są jacyś tam byle jacy menele. To jest prawdziwa menelska śmietanka, kwiat rynsztoka, elita wśród kloszardów. W Lampionach menele nie dość, że czytają książki (kto kiedyś próbował przeczytać coś po imprezie, ten wie jaki to wyczyn), to jeszcze na rauszu potrafią je cytować. Menele bywają artystami, filmowcami, albo spadkobiercami dawnych łódzkich krezusów, którym pieniędzy specjalnie nie brakuje, a o „pinć złoty” pytają tylko dla sportu.
Żywioł
Motywem przewodnim trzeciego tomu tetralogii o Saszy Załusce jest żywioł ognia. Oprócz tego, że autorka wznieca pożary w łódzkich kamienicach, to jeszcze w książce mieszają się ze sobą ogniste temperamenty bohaterów. Bonda idealnie odczytuje nastroje społeczne i potrafi je wnieść do fabuły swoich książek. W książce Lampiony mamy czyścicieli kamienic, radykalnych islamistów, problem homoseksualizmu, samotnego rodzicielstwa, „układy” rządzące miastem, ale też zwykłych drobnych złodziejaszków wyłudzających pieniądze metodą „na wnuczka” czy „na policjanta”.
Podsumowując: i tym razem Bonda nie zawodzi. Lampiony to przede wszystkim gęsta intryga. Trupów jest chyba mniej niż wątków, jednak nie wynika to z małej ilości denatów (chociaż Lampiony to nie jest typowy kryminał). Zazwyczaj jak czytam książkę to lubię mieć pod ręką telefon uzbrojony w Wikipedię, gdzie sprawdzam czy jakieś intrugujące fakty z książki są prawdziwe, czy wymyślone. Czytając Lampiony nie miałam okazji niczego wyszukać, nie dlatego, ze autorka nie zrobiła porządnego riserczu, tylko dlatego, że akcja jest tak wartka, że książki po prostu nie da się odłożyć. No i cóż, trochę ognia z pewnością ogrzeje niejeden chłodny, jesienny wieczór. 🙂