Jaka jest jedna z najgłupszych rzeczy jaką można robić przy temperaturze -10? Nagrywać videobloga w plenerze! W tym roku robiliśmy to już cztery razy. Bo musicie wiedzieć, że nagrywanie to jest trochę co innego niż zwykłe chodzenie po ulicy czy jazda na łyżwach. Kluczowy jest tutaj brak ruchu, przez co zimno wnika w każdą kość w ciele, a w szczególności w kości policzkowe i kolana.
Plusem zimowego nagrywania jest to, że skoro już się jest na zewnątrz to po skończonych zdjęciach można iść się ogrzać w jakieś przyjemnym miejscu. Dwa dni temu takim miejscem okazało się łódzkie MS2.
Manufaktura jest jedną z największych atrakcji, z jakich słynie Łódź. Pokazuje, że nawet nudny plac przed centrum handlowym można zorganizować tak, że chcą tam przebywać ludzie nawet przy niesprzyjającej pogodzie. Teraz jest tam rozstawione lodowisko, a działające nawet zimą fontanny tworzą bardzo malownicze „kratery” w śniegu. Malownicza architektura dawnej fabryki tworzy tutaj zbiór ciekawych przestrzeni o różnych wielkościach. Wszędzie dookoła są knajpki i sklepiki i nawet nie przeszkadza to, że jedną ze ścian placu jest to zupełnie nijakie, okropne i nudne centrum handlowe.
Mieliśmy już dość patrzenia na śnieg i ludzi opatulonych w kurtki, więc postanowiliśmy ogrzać się przy sztuce nie tak dawnych mistrzów, czyli zwiedzić wystawę łódzkiego Muzeum Sztuki MS2, które również mieści się na terenie dawnej fabryki Izraela Poznańskiego.
W MS2 można teraz zwiedzać wystawę stałą o tytule „Atlas nowoczesności”. Jest to obszerny zbiór dzieł z całego XX i początku XXI wieku. Wystawa jest podzielona na trzy piętra, Zaczęliśmy zwiedzać od góry, jednak na pierwszym (z naszej perspektywy – ostatnim) piętrze okazało się, że to tam jest początek wystawy z wyjaśnieniem koncepcji kuratorskiej. Całe szczęście wystawa jest tak zaaranżowana, że nie ma to większego znaczenia gdzie się zacznie zwiedzać i można się połapać co decydowało o takim a nie innym ustawieniu dzieł. A dzieła są tutaj rozmieszczone dość nietypowo. Nie są ułożone ani chronologicznie, ani artystami, ani nurtami w samej sztuce. Są pogrupowane wokół pewnych haseł takich jak emancypacja, propaganda, kapitał, industrializacja, rewolucja. Dzieła artystów z różnych okresów, ale stworzone wokół podobnego tematu, wiszą obok siebie więc można porównać sposób ujęcia tematu na przestrzeni lat.
A dobór artystów jest tu naprawdę wspaniały. Można powiedzieć, że znalazło się tu miejsce dla całej śmietanki nowoczesnej sztuki. Są tu dzieła m. in. Katarzyny Kobro, Bruno Schultza, Bridget Riley, Maxa Ernsta czy Romana Opałki. Więc jeżeli nie macie pojęcia jak wygląda współczesna sztuka to w Łodzi jest taki zbiór, który wam to pokaże wielowymiarowo. Jednym z moich ulubionych dzieł jest film „Fabryka dżinsów” tureckiego artysty Ali Azmy. Zazwyczaj nie lubię, nie doceniam i nie oglądam filmów w galeriach sztuki, bo przeważnie są gorsze niż to co można dostać w kinie, ale ten film o dżinsach zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Jest na nim pokazany proces produkcji spodni: odrysowywanie wykrojów, wycinanie, zszywanie, wykańczanie i postarzanie. Ten ostatni proces jest szczególnie absurdalny, bo trzeba zrobić najpierw nową rzecz, a potem ją zniszczyć żeby odpowiadała wymogom współczesnej mody. Od kiedy zobaczyłam ten film jakieś 2-3 lata temu nie kupuję postarzonych spodni.
Wystawa w MS2 jest niewątpliwie bardzo bogata i ciekawa. Jednak jak dla mnie było trochę za mało opisów konkretnych dzieł. Niestety, we współczesnej sztuce często jest tak, że bez wiedzy o konkretnym artyście czy nawet o samym dziele, nie da się zbyt wiele powiedzieć o samym dziele. A przynajmniej nie da się stwierdzić nic poza tym czy jest ładne czy brzydkie, co dla mnie zawsze jest ważne, niezależnie od nurtu w sztuce. Nie chodzi o to żeby przy dziełach były eseje, raczej nikt by ich nie czytał, ale kilka zdań raz na jakiś czas by się przydało.
Trzy piętra wystawy to całkiem sporo, dlatego pod koniec marzyliśmy o tym żeby gdzieś przysiąść. I jak przystało na nowoczesne muzeum, w MS2 jest kawiarnia Awangarda, która nawet dostała jakąś nagrodę dobrego smaku. Smak herbaty (podanej modnie, w słoiku) podobał mi się prawie tak samo jak obejrzane wcześniej dzieła. Wzięłam zimową z grejpfrutem i rozmarynem, rozmaryn wyrzuciłam zanim zdążył zdominować herbatę swoim aromatem, za to grejpfrut był dość wyraźnie wyczuwalny i pyszny. Cała kawiarnia ma bardzo przyjemny, hipsterski klimat. A to dzięki temu, że po pierwsze – mieści się w starej ceglanej fabryce, po drugie – jest wypełniona wygodnymi i minimalistycznymi meblami ze sklejki, i po trzecie – w kawiarni można znaleźć półki z książkami i gazetami o sztuce – czyli nie zapominamy, że jesteśmy w muzeum sztuki. Taki amator dizajnu jak ja czuł się tam jak w domu.
Tak więc jeżeli w najbliższym czasie zmarzniecie w Łodzi, w pobliżu Manufaktury, nie idźcie do centrum handlowego. Tam jest brzydko i nijako jak we wszystkich tego typu obiektach. Idźcie do muzeum, jeżeli nie zwiedzać, to przynajmniej na pyszną herbatę.