Marzy mi się serial, który byłby połączeniem tego, co najlepsze w Skins i Downton Abbey.
Akcja działaby się oczywiście w Anglii w kręgu arystokratów. Żeby nie było zbyt sztywno i nudno to dajmy tym hrabiom łyżkę dziegciu i osadźmy akcję współcześnie, kiedy wielkie fortuny są raczej domeną biznesmenów, a dziedziczone majątki mają wielkie problemy żeby się utrzymać (i żeby zatrzymać przy sobie wspaniałe zamki i pałace). W końcu od czasów Downton Abbey czasy się zmieniły i zwykli ludzie mają dziś przeważnie większe ambicje niż zatrudnić się jako służba w dobrym domu. Arystokraci oczywiście nie chcą się z tym pogodzić i udają, że wszystko jest cały czas „po staremu”.
Osią serialu byłaby historia śmiertelnie chorego milionera, którego poznajemy kiedy jest już na łożu śmierci. Milioner i podstarzały żigolak – nazwijmy go Damian Baxter – nie pochodzi z arystokratycznej rodziny, a całej fortuny dorobił się własną pracą i sprytem. Z wyższymi sferami wiążą go jednak pewne wydarzenia z przeszłości, do których chce wrócić po latach. Jako młody chłopiec wkręcił się w arystokratyczne środowisko i uczestniczył w balach debiutantek. Jednak pewne dramatyczne wydarzenie przed 40 laty spowodowało, że został z tego towarzystwa bezpowrotnie wykluczony bez możliwości powrotu.
Po latach jest samotny i umiera bezpotomnie, nie ma komu przekazać swojej fortuny. Dostaje cynk, że być może ma dziecko. Drogą dedukcji dochodzi do tego, że matką jego dziecka może być jedna z dziewczyn, które w sobie rozkochał w czasie pamiętnego sezonu. Wytypował kilka kobiet, które urodziły dzieci w stosownym czasie, jednak mamy do czynienia z arystokracją, która jest bardzo wrażliwa na afronty. Damian nie może po prostu żądać testów DNA, chce załatwić to kulturalnie i dyskretnie. Więc wynajmuje dawnego kolegę ze starych czasów żeby ten przeprowadził dyskretne śledztwo w jego imieniu.
I teraz w każdym odcinku (których tytuły to byłyby imiona) poznajemy historię jednej z osób bawiących się na arystokratycznych balach kilkadziesiąt lat temu, poznajemy ich dalsze losy, jak potoczyło się życie każdej z tych osób, komu oddało się utrzymać rodzinny majątek, a kto kompletnie nie odnalazł się w nowej rzeczywistości kiedy wielkie rody nie mają już żadnego znaczenia.
Obsada
Jako podstarzałego żigolaka i pogromcę niewieścich serc nie widzę nikogo innego niż Hugh Granta <3
Dawny przyjaciel prowadzący dochodzenie i przepytujący kolejne kobiety to tak naprawdę główny bohater tego serialu. Jego sercowe podboje były mniej imponujące, możemy domniemywać, że był mniej atrakcyjny. Więc jeśli przyjąć opcję pochlebną to widziałabym w tej roli Hugh Bonneville, czyli poczciwego Lorda Grantham z Downton Abbey. Jeśli jednak przyjmiemy, że brzydszy przyjaciel faktycznie był dość obleśny i taki pozostał to widziałabym tu Marka Gatissa, Mycrofta z Sherlocka, i fenomenalnie obrzydliwego księcia regenta z serialu Tabu.
Wśród kobiet byłaby to wspaniała okazja do pokazania dojrzałych aktorek, wśród których bardzo chętnie widziałabym Emmę Thompson, Tildę Swinton, Helenę Bohnam Carter (jako zwariowaną damę).
Co do retrospekcji, to widziałabym tu mniej więcej taką obsadę jak w serialu Skins. I w sumie to byłaby taka opowieść jak Skins – młodzież bawiąca się na całego, tylko, że wśród arystokracji. To byłaby świetna okazja do znalezienia młodszej wersji Hugh Granta <3
Drogie HBO, BBC, Canal+, Netflix – do dzieła! Liczę na Was!
Cała fabuła mojego wymarzonego serialu pochodzi z książki Czas przeszły, niedoskonały Juliana Fellowsa, brytyjski scenarzysta, aktor, reżyser i pisarz. Laureat Oscara i nagród Emmy. A także autor książek, które w dość krytyczny sposób pokazują brytyjską arystokrację. Sam jest lordem, więc wie, o czym pisze. Z resztą, jest scenarzystą Downton Abbey, więc umiałby też przełożyć swoją opowieść na ekran.
Czytając Czas przeszły, niedoskonały czułam jakbym oglądała serial. Kolejne rozdziały z powodzeniem mogłyby zostać przerobione na godzinne odcinki. Każda kolejna historia przedstawia inny odcień bycia współczesnym arystokratą i rzuca nowe światło na burzliwe wydarzenia z przeszłości. Jednym słowem – to samo się prosi o adaptację!!!