„Pochłaniacza” i „Okularnika” przeczytałam jednego po drugim ciesząc się jak dziecko, że jest jakaś polska seria współczesnych książek, która przypadła mi do gustu. Obie pozycje pochodzą z tetralogii kryminalnej Katarzyny Bondy „Cztery żywioły Saszy Załuskiej”. Tom 1. „Pochłaniacz” to powietrze, tom 2. „Okularnik” – ziemia. Jak na razie są to jedyne dostępne pozycje z serii, nad czym bardzo ubolewam, bo potrzeba poznania dalszego ciągu historii jest ogromna!
Obie książki są bardzo długie – „Pochłaniacz” ma ponad 600 a „Okularnik” ponad 800 stron. Jednak są wciągające i bardzo się zdziwiłam, kiedy zobaczyłam, że „Okularnik” jest taką grubą knigą – na kindlu wydawał mi się o połowę krótszy.
Książki niby zasadzają się na intrydze kryminalnej, jednak więcej jest w nich z powieści obyczajowych niż z kryminału. Są bardzo wielowątkowe, dużo jest historii pobocznych. Opisują współczesny świat bardzo dokładnie i myślę, że w przyszłości będą stanowiły świadectwo naszych czasów. Pokazują naszą obecną mentalność i to, jak żyją ludzie, w jaki sposób mówią, co myślą. Bez zbędnego patosu i bez wygładzania.
W książkach są poruszane aktualne problemy. W „Okularniku” jest to m.in. wątek radykalnie nacjonalistycznej młodzieży. Organizują marsze, protesty, piszą farbą na murach nazwiska Żołnierzy Wyklętych – temat bardzo aktualny w całej Polsce Bonda przestawiła na przykładzie Hajnówki, gdzie duża część mieszkańców jest narodowości białoruskiej. Autorka podejmuje interesującą próbę wyjaśnienia przyczyn radykalizacji poglądów młodzieży i sądzę, że może mieć w tym trochę racji. W tym nacjonalistycznym, czarno – białym świecie, bardzo interesujący jest problem tożsamości narodowej w tak wielokulturowym mieście jakim jest Hajnówka.
Kończąc niesłychanie wciągający pierwszy rozdział pierwszego tomu serii, czyli „Pochłaniacza”, myślałam tylko „Katarzyno Bondo, nie spieprz tego jakimś irytującym głównym bohaterem”. I to w dużej części się udało: profilerka (czyli osoba ustalająca profil nieznanego sprawcy przestępstwa) Sasza Załuska jest interesującą postacią. Robi doktorat w Wielkiej Brytanii, jest szalenie inteligentna, szybka, bezkompromisowa, a do tego ma ciekawą przeszłość, która po powrocie do Polski zaczyna do niej wracać. Wiele lat temu miała romans z przestępcą. Do tego Sasza jest alkoholiczką, jest trzeźwa od kilku lat, jednak w stresujących momentach ma nieodpartą ochotę sięgnięcia po wódkę (nie jakieśtam kobiece winka, likiery czy inne martini, nie nie, Sasza wali od razu z grubej rury).
Są jednak dwie rzeczy które mnie w niej denerwują. Po pierwsze: Sasza jako zdrobnienie od Aleksandra irytowało mnie przez całą pierwszą część i dużą część drugiej, potem się przyzwyczaiłam. Po drugie: Sasza ma dziecko. Jakby sam romans z kryminalistą nie wystarczył to jeszcze musi się pojawić tego romansu owoc – dziewczę tak słodziutkie, że aż mdli. Rozumiem powód wprowadzenia tej postaci – na pewno działa na motywację bohaterki i pozwala uzasadnić niektóre nielogiczne posunięcia, nie mniej jednak ja nie znoszę wątków typu „zrobię wszystko żeby ocalić dziecko”.
Trzeba przyznać, że obie książki czasem się dłużą. Być może wynika to z ich złożoności – mnie pewne aspekty historii po prostu nie interesowały tak jak inne, więc niektóre wątki chciałam przeskoczyć jak najszybciej żeby dojść do tych interesujących. Jednak intryga jest gęsta, świetnie poprowadzona, a historie tak interesujące, że dłużące się momenty nie są przeszkodą w skończeniu książek.