Dziś wieczorem odbędzie się gala Złotych Globów, w czwartek poznamy nominację do najważniejszych nagród filmowych, czyli Oscarów. To czas, w którym wszyscy interesują się najlepszymi produkcjami ostatniego roku, każdy ma swoje zdanie na temat nominacji, tego kto powinien dostać jaką nagrodę, a komu się ona absolutnie nie należy i jakim żydowsko – masońskim spiskiem jest Akademia. W tym roku ten filmowy czas zaczęłam od obejrzenia filmu, który w Polsce był dystrybuowany wyłącznie na DVD, a jest świetny i moim zdaniem może być czarnym koniem tegorocznych nagród.
Przed przeczytaniem dalszej części polecam włączyć sobie to:
Film Love&Mercy to niekonwencjonalna biografia jednej z największych gwiazd amerykańskiej pop kultury – Briana Wilsona, twórcy zespołu The Beach Boys. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to typowa amerykańska success story – w końcu młody zespół w krótkim czasie osiąga gigantyczny sukces, są bogaci i popularni. W filmie cały ten sukces jest tłem dla dramatu, którym jest choroba głównego bohatera. Akcja toczy się dwutorowo – na zmianę dostajemy sceny z lat 60., kiedy zespół był u szczytu kariery i z lat 80., kiedy główny artysta zmaga się z halucynacjami słuchowymi – po prostu słyszy głosy. Schizofrenia, na którą cierpi Brian Wilson w młodości pozwalała mu tworzyć genialne utwory, później staje się groźnym narzędziem w rękach autorytarnego psychiatry – Eugena Landy, który na kilka lat całkowicie przejął kontrolę nad artystą.
W rolę młodego Briana wciela się genialny Paul Dano. Tego aktora obserwuję od filmu Little Miss Sunshine (który swoją drogą również bardzo polecam) i w każdej, kolejnej roli jest on coraz lepszy. W filmie Love&Mercy aktor znakomicie oddaje emocje młodego, genialnie uzdolnionego chłopaka, który nigdy nie był w stanie zadowolić despotycznego ojca, wielokrotnie nie był rozumiany przez członków własnego zespołu, jednak miał idee, które konsekwentnie realizował. Paul Dano cały ten wachlarz emocji jest w stanie oddać przy minimum środków: świetnie zagrana mimika, drobne gesty (czasem tylko stopą) sprawiają, że postać odczuwamy tak jakbyśmy sami nią byli. I będę naprawdę zdziwiona jeżeli Paul Dano nie dostanie w tym roku Oscara za tę rolę.
Starszy Brian grany jest przez Johna Cusacka. Niewiele w nim zostało z młodego, pełnego pomysłów artysty. Odizolowany od rodziny i przyjaciół, całkowicie ubezwłasnowolniony, jest postacią budzącą litość i współczucie. Grany przez Paula Giamattiego doktor Eugene Landy leczy Briana Wilsona autorską metodą 24 godzinnej terapii psychiatrycznej, która polega na całodobowym śledzeniu i kontrolowaniu pacjenta. W rzeczywistości Eugene Landy zdominował Briana Wilsona na tyle, że oprócz swojego ogromnego honorarium dostawał również 25% przychodu z dystrybucji piosenek Beach Boys. Po prostu traktował swojego pacjenta jak bezwolną lalkę, przynoszącą niezły dochód. W tej sytuacji jedyną iskierką nadziei jest sprzedawczyni cadillaców Melinda Ledbetter – silna postać kobieca grana przez Elizabeth Banks.
Love&Mercy to film głęboko poruszający, który ogląda się z dużym poczuciem dyskomfortu. To film o tym jak wielka wrażliwość artysty może być wykorzystana przeciwko niemu. To film z genialnym scenariuszem i świetną grą aktorską wszystkich występujących w nim aktorów, a w szczególności Paula Dano. To czego zawsze można się spodziewać w filmach o muzykach nie zawodzi i tym razem – ścieżka dźwiękowa jest doskonała. Po obejrzeniu tego filmu żadna piosenka The Beach Boys nie będzie już brzmieć tak samo.
Moja ocena: 9/10
Teraz możecie obserwować ten blog też na Bloglovin