Jak być kobietą idealną? Poważaną w pracy, docenianą przez rodzinę i otoczenie? Która z nas o tym nie marzy? Dzięki artykułowi z kobiecego pisma „Claudia”, udostępnionemu wczoraj na FB przez Matyldę Kozakiewicz, wiem na ten temat nieco więcej i przygotowałam krótki opis jak w kilku prostych krokach zostać kobietą godną nawet (!) awansu w pracy.
Idealna kobieta:
Krok 1. Work-life balance
Pracuje, ale ma czas żeby być ze swoimi dziećmi (to że nie ma dzieci w ogóle nie wchodzi w grę, szczególnie teraz kiedy można zostać pobłogosławionym programem 500+). Chodzi na występy do przedszkola, pomaga w pracach domowych (oczywiście w tych zadanych ze szkoły, prace domowe jako takie są jej wyłącznym zadaniem, w którym to mąż i dzieci mogą (acz nie muszą) pomagać). A propos prac domowych – dba o dom. Szoruje wszystko octem zmieszanym z sodą oczyszczoną, żeby nie truć domowników podejrzanymi chemikaliami. Gotuje trzydaniowe obiady, robi kolacje, pamięta o lanczu do pracy dla męża i kanapkach dla dzieci.
Krok 2. Szafa
W pracy jest ubrana idealnie, zgodnie z obowiązującą modą i pogodą. Cała jej szafa tworzy capsule wardrobe na okrągły rok – wszystko pasuje do wszystkiego, kolory raczej stonowane, niekrzykliwe, wzory klasyczne, na wiosnę paisley, na zimę drobna pepitka, względnie jodełka, żadnych ekstrawaganckich wzorów czy napisów, szczególnie tych w obcym języku. A! Zapomniałabym – żadnych brązowych ubrań. Każda redaktorka naczelna Vogue przecież wie, że brązowa okładka oznacza niesprzedany nakład. Bluzka z dekoltem, ale nie za dużym – nie jest przecież lafiryndą, i nie za małym – nie jest też zakonnicą. Obcasy w butach również ma średnie, analogicznie do bluzki. Pod ubraniem nosi idealnie dobraną bieliznę, tak aby nie odznaczała się kolorem ani kształtem spod wierzchniej warstwy. Wierzchnia warstwa z kolei nie jest byle jaka, ale też nie jest markowa – nie szasta kasą, ale i potrafi wydać więcej na ciuch, który jest dobrej jakości, ale tylko tak żeby nie epatować marką, broń boże nie widać loga, co to to nie.
Krok 3. Uroda
Makijaż jak z żurnala – oczywiście twarz okonturowana, obrązowiona, oróżowiona, rzęsy podkręcone, podkreślone, wydłużone, powieki zamalowane kolorem, brwi wyregulowane, podkreślone, rozczesane, usta z konturówką (schludność i precyzja przede wszystkim!), ale i pomadką, ewentualnie błyszczykiem (zależnie od aktualnych trendów makijażowych, ale głównie tych ponadczasowych, żeby nie było że moda ważniejsza jest niż praca, albo co gorsza, niż dzieci). Jednak pamiętajmy, że głównym hasłem dla makijażu jest naturalność. Wszystkie paramenty i specyfiki nakładamy jeden na drugi, aż zupełnie zastąpią naszą rzeczywistą skórę, ale tak żebyśmy wyglądały jakbyśmy się właśnie tak obudziły. Out of bed, prosto z łóżka, ale bez przesady, bo w końcu to praca, nie można wyglądać NAPRAWDĘ jakby się wstało z łóżka ze strużką śliny zaschniętą na policzku i zaropiałymi oczami. O nie, elegantki wstają z łóżka muśnięte słońcem, eyelinerem i pomadką. Potem wieczorem trzeba to zmywać, płynem micelarnym, potem pillingiem, potem na oczyszczoną skórę maseczka, krem przeciwzmarszczkowy na twarz, na oko, na nos, na rzęsy. W końcu trzeba o siebie zadbać (jedną ręką mieszając zupę).
Ale najważniejsze są dłonie, paznokcie przede wszystkim. One muszą być zadbane, manikiur hybrydowy to podstawa. Byle nie za jaskrawy, nie chcemy przecież odstraszyć klientów.
Krok 4. Horyzont
A i pamiętajmy dziewczyny, nie ograniczajmy swoich horyzontów. Czytajmy ambitne książki, chodźmy do opery, teatru, na wystawy. Nie ma nic gorszego niż baba, która nie ma nic do powiedzenia.
Idealny mężczyzna:
Wykąpany. Ubrany w ubranie (nie piżamę).